top of page

Witajcie w DHS's landzie

 

Według dotychczas obowiązujących przepisów stały rezydent USA podlegał tylko rutynowej kontroli imigracyjnej, mającej na celu sprawdzenie, czy nie powracał do tego kraju po spędzeniu za granicą więcej niż 180 dni.

Nie podlegał on wymogowi robienia mu zdjęcia, składania odcisków palców i innych danych biometrycznych. Ale dla Department of Homeland Security (DHS) kontroli nigdy nie za wiele. Tak więc z dniem 18 stycznia 2009 r. wprowadzono w życie nowe przepisy, zgodnie z którymi stali rezydenci przy każdorazowym wjeździe do USA podlegają, podobnie jak turyści, wymogowi sfotografowania, złożenia odcisków palców oraz innych danych biometrycznych i będą w ten sposób poddani kontroli dotyczącej ich niekaralności oraz autentyczności ich „zielonej karty”. Kontrole, o których mowa, dokonywane są obecnie na granicy USA w 115 międzynarodowych lotniskach, 15 głównych portach morskich i na 50 lądowych przejściach granicznych 
W razie znalezienia na nich jakiegoś „haka” mogą oni być uznani, na mocy artykułu 212(a) Ustawy Imigracyjnej, jak to miało miejsce również i poprzednio, za nie mających prawa wjazdu do USA. W odróżnieniu jednak od turystów, posiadaczy wiz studenckich czy pracowniczych, którzy mogą, jak wspomniano powyżej, być zawróceni z granicy przez oficera DHS/ICE (Immigration and Customs Enforcement), o ich usunięciu z USA musi zadecydować sąd imigracyjny. Są więc oni w razie wątpliwości wpuszczani warunkowo (paroled) do Stanów Zjednoczonych w celu wyjaśnienia w lokalnym biurze USCIS lub rozstrzygnięcia w sądzie imigracyjnym ich statusu prawnego w USA. 

Wspomniana kontrola osób nie będących obywatelami tego kraju łączy się niejednokrotnie z bardzo nieprzyjemnymi doświadczeniami. Służby, które pomimo wcześniejszych ostrzeżeń, nie były w stanie w 2001 r. wykryć potencjalnych zamachowców rozpoczęły bowiem na mocy decyzji Kongresu poddawać drastycznej kontroli osoby wjeżdżające do USA, aby udowodnić swoją czujność a tym samym przydatność. Łączy się to również z faktem, iż z funduszy przeznaczanych przez Kongres w sferze imigracyjnej większość środków przeznaczana jest nie na poprawę obsługi imigrantów, lecz na „ochronę” granic do niedawna tylko przed nielegalnymi imigrantami i legalnymi nieimigrantami (turystami, studentami, osobami z wizami pracowniczymi itp.) 
W celu uniknięcia wielogodzinnych przesłuchań na lotnisku czy innym przejściu granicznym stali rezydenci powracający do USA z podróży za granicę, a mający “na sumieniu” jakiekolwiek aresztowanie lub jakikolwiek wyrok sądowy w sprawach karnych (a więc nie drogowych, cywilnych, podatkowych), powinni mieć ze sobą oryginalny wyciąg z sądu z pieczątką wskazującą na jego autentyczność. Dotyczy to aresztowania lub wyroku bez względu na to, kiedy aresztowanie miało miejsce lub kiedy wydano wyrok w danej sprawie, nawet jeśli był to wyrok uniewinniający lub umarzający sprawę. Urzędnik na granicy ma dostęp tylko do informacji o tym, iż ktoś był aresztowany, ale nie ma możliwości sam sprawdzić, jaki był wyrok w danej sprawie, a to przesądza o tym, czy dana osoba podlega czy nie postępowaniu o ewentualne wydalenie z USA. Należy pamiętać, iż nie wystarczy przedstawić na granicy listu z policji chciagowskiej. 

Tury=ci, terrory=ci i inni 
Osobny temat stanowi sprawa nadużyć w stosunku do osób wjeżdżających do USA z wizami turystycznymi. Jest to wynikiem stosowania przepisów o tzw. szybkim usunięciu (expedited removal). Jak wskazuje nazwa tej procedury, została ona tak skonstruowana, aby usunąć daną osobę z granicy Stanów Zjednoczonych w przyśpieszonym trybie, bez formalności prawnych. Przepisy te wprowadzone w życie w 1996 r. w ramach ustawy The Illegal Immigration Reform and Immigrant Responsibility Act zmieniły radykalnie dotychczasowe zasady kontroli wjazdu na granicy Stanów Zjednoczonych. Obecnie wystarczy faktyczne lub domniemane, często wyimaginowane przez oficera DHS/ICE, wcześniejsze, nawet drobne, naruszenie przepisów imigracyjnych, aby pomimo posiadania ważnej, legalnie otrzymanej wizy amerykańskiej zostać natychmiast zawróconym z granicy bez możliwości sprawdzenia czy wyjaśnienia okoliczności takiego ewentualnego wcześniejszego naruszenia przepisów imigracyjnych, np. zarzutu zatrudnienia bez legalnego pozwolenia. W tym celu wspomniane przepisy uniemożliwiają udział adwokata w ramach tej procedury tak na granicy, jak i ewentualnie w biurze imigracyjnym, nawet jeśli dana osoba zostaje warunkowo wpuszczona do USA na zasadzie tzw. parolu.
Jak wiadomo, wszyscy nie-imigraci podlegają na granicy USA w ramach kontroli cudzoziemców wymogowi pobierania odcisków palców oraz tzw. danych biometrycznych od posiadaczy wiz nieimigracyjnych. Polega to na elektronicznym zeskanowaniu prawego i lewego palca wskazującego oraz sfotografowaniu eletroniczną kamerą. Pomimo licznych protestów ze strony wielu państw ta upokarzająca procedura obowiązuje nadal wszystkich posiadaczy wiz nieimigracyjnych, za wyjątkiem dyplomatów i członków misji NATO. 

Z czasem objęto nią również w 2004 r. obywateli krajów, którzy uzyskali prawo wjazdu do tego kraju bez konieczności uprzedniego uzyskania wizy amerykańskiej (Visa Waiver Program). Zmuszono również i te kraje do przekazywania DHS/ICE manifestów pasażerskich tak, aby przed np. wylądowaniem samolotu czy statku można było dokonywać sprawdzianu osób wymienionych na tych dokumentach. 

Ale i tego było mało. Wobec tego DHS/ICE zażądało od innych krajów, aby ujawniały im listy gości hotelowych, którzy mają zamiar lecieć do USA. Wiele krajów europejskich zgodziło się na to żądanie i dostarcza, oczywiście bez wiedzy i zgody zianteresowanych, ich dane osobowe zawarte w rejestracji hotelowej. 

Częste stosowanie w ramach procedury „szybkiego usunięcia” brutalnych metod zatrzymania i przesłuchiwania osób podejrzanych przez DHS/ICE jest powszechnie znane wielu osobom albo z ich własnego doświadczenia lub z relacji innych, którzy byli poddani takiemu traktowaniu. Wielogodzinne przesłuchania w małych zamkniętych pomieszczeniach na lotniskach amerykańskich stały się już legendarne. Spowodowały one ostatnio zwrócenie się do władz USA przez polskiego Rzecznika Praw Obywatelskich, aby starano się unikać wobec obywateli polskich zbyt częstych w tej procedurze skrajności kilkugodzinnych przesłuchań bez pożywienia lub podania szklanki wody, połączonych z groźbami mającymi na celu przyznanie się do czegoś, co jest im zarzucane, a następnie kończących się kasowaniem legalnie uzyskanej wizy i odsyłaniem do Polski, często z wieloletnim zakazem powrotu (odpowiednikiem tzw. wilczego biletu). Teoretycznie miały temu zapobiec wstępne kontrole imigracyjne na międzynarodowych lotniskach w Polsce, ale jakoś z tego nic nie wyszło.

Procedurę zawracania z granicy amerykańskiej oraz kasowania legalnie uzyskanej wizy umożliwia, poza wspomnianymi już przepisami, obowiązująca od dawna zasada, że otrzymana w konsulacie wiza jest faktycznie tylko promesą i nie daje gwarancji wjazdu do tego kraju. O prawie wjazdu decyduje za każdym razem urzędnik DHS/ICE dokonujący odprawy wizowej w porcie lotniczym, morskim czy na przejściu drogowym. 

Według dostępnych statystyk DHS w 2007 r. zawrócono w ten sposób na podstawie omawianych procedur 106,200 osób, co stanowiło jedną trzecią wszystkich deportacji dokonanych w tym roku. Statystyka nie wspomina jednak, iż byli wśród nich jacyś terroryści.

 


Dr Leszek A. Sosnowski
Adwokat (koncentracja na sprawach imigracyjnych)
Law Office
of Les A. Sosnowski
30 N. LaSalle (róg ulic LaSalle i Washington), pok. 3900
Chicago, IL 60602
Tel. (312) 726-1210

bottom of page