Natywizm: nacjonalizm po amerykańsku
Zgodnie z 14. poprawką do Konstytucji amerykańskiej przyjętą w 1868 r. (zaraz po wojnie secesyjnej), dzieci urodzone na terytorium USA są obywatelami Stanów Zjednoczonych. W 1898 r. Sąd Nawyższy USA zinterpetował tę poprawkę jako obejmującą każde dziecko urodzone w tym kraju, za wyjątkiem dzieci obcych dyplomatów, bez względu na imigracyjny status ich rodziców. Oznaczało to potwierdzenie regulowania obywatelstwa Stanów Zjednoczonych na zasadzie ius soli (tzn. według miejsca urodzenia), w przeciwieństwie do przyjętej przez niektóre inne kraje zasady ius sanguinis (obywatelstwo według obywatelstwa rodziców). Unieważniono również tym samym słynne orzeczenie Sądu Najwyższego w sprawie Dread Scott v. Sandfrod (1857 r.), według którego Murzyni nie mają osobowości prawnej i nie mogli nabyć obywatelstwa amerykańskiego. Wspomniana poprawka nie dotyczyła jednak Indian amerykańskich (!), którym przyznano pełne obywatelstwo Stanów Zjednoczonych dopiero w 1924 r. (Indian Citizenship Act of 1924). Co prawda, do tego czasu ok. 2/3 Indian nabyło obywatelstwo amerykańskie, ale pierwszy odnotowany taki przypadek nastąpił dopiero w 1831 r.
Przypomnijmy, iż w tym samym czasie (lata 20. i 30. XX w.) USA nie należące nawet do Ligi Narodów (poprzedniczki ONZ) wraz z niektórymi państwami członkowskimi tej Ligi, prowadziły kampanię oszczerstw i nacisków na niepodległą od niedawna Polskę o... rzekome złe traktowanie mniejszości narodowych, głównie Żydów, którzy jeśli, chcieli, to mieli pełne obywatelstwo polskie i wszelkie płynące z tego prawa. W tym samym okresie rasistowska organizacja Ku Klux Klan liczyła w USA ok. 4 miliony członków i swobodnie linczowała Murzynów oraz notorycznie prześladowała katolików i żydów. A instrukcje dla dziekanów collegów amerykańskich na Wschodnim wybrzeżu brzmiały: "Nigdy nie przyjmować więcej niż pięciu Żydów, tylko dwóch włoskich katolików, a czarnych nie przyjmować w ogóle” (zob. David M. Oshinsky, Polio: An American Story, Oxford Univ. Press (2006). Zaś przewidziana prawem amerykańskim segregacja rasowa trwała w najlepsze w USA do lat 60. ub. wieku.
Jak wiadomo Stany Zjednoczone uznają się i żądają od innych uznanawania tego kraju za ostoję demokracji, praworządności, no i oczywiście praw człowieka. Wśród oskarżeń rzucanych na inne kraje pozostaje zawsze modny w USA, bez względu na to, która partia sprawuje władzę, zarzut nacjonalizmu, ksenofobii, itp. Polska bywała w przeszłości i jest nadal przedmiotem takiego zarzutu ze strony wielu polityków amerykańskich, którzy mają nam za złe, że chcemy zachować polski narodowy charakter. Tymczasem na własnym podwórku amerykańskim nacjonalizm był i jest nie tylko popularnym prądem politycznym, ale również podstawą wielu ustaw imigracyjnych.
Oto obecnie leży od dłuższego już czasu w Kongresie projekt ustawy zmierzającej do wykluczenia uznania osób urodzonych na terenie USA z rodziców przebywających tu bez uregulowanego pobytu stałego za obywateli amerykańskich.
Zobaczmy, jak to bywało w przeszłości.
Zaczęło się od Naturalization Act of 1790, który przewidywał, iż obywatelem może zostać tylko cudzoziemiec będący „wolną białą osobą” o „dobrym charakterze moralnym”. Osiem lat później wprowadzono 14-letni okres oczekiwania na obywatelstwo, skrócony w 1802 r. do obowiązujących do dzisiaj 5 lat. Chodziło między innymi o to, aby utrudnić napływ ze zrewolucjonizowanej Francji prześladownych tam arystokratów i duchowanych katolickich, którzy musieli uciekać za granicę przed wymordowaniem przez głoszących powszechne braterstwo i tolerancję rewolucjonistów. Było to po tym, jak król francuski zrujnował budżet swego kraju pomagając finansowo ruchowi niepodległościowemu w koloniach angielskich w Ameryce, czym przyczynił się m.in. do wybuchu rewolucji.
Potem przyszła kolej na katolików przybywających wówczas głównie z Irlandii, Włoch i z rozbiorowej Polski. W 1854 r. powstaje partia pod nazwą „Know Nothing”, która stawia sobie za cel przeforsowanie ograniczeń w imigracji z krajów katolickich. Podobny program kontynuował później Ku Klux Klan (o czym poniżej).
W 1870 r., po wojnie secesyjnej, uznano, że Murzyni, ale wciąż nie Azjaci, mogą zostać obywatelami amerykańskimi. Trochę później powiedziano to już wyraźniej wobec Chińczyków, bez których Stany Zjednoczone nie miałyby rozwiniętego kolejnictwa. To właśnie robotnicy chińscy sprowadzani tysiącami, często na niewolniczych zasadach, oraz świeżo przybyli imigranci z Irlandii i Europy Wschodniej budowali linie kolejowe, bo sami Amerykanie nie byli chętni do tak ciężkiej pracy a ponadto kompanie kolejowe nie chciały należycie płacić za pracę przy budowie tych linii. W tym samym okresie „prawdziwi” Amerykanie poddawali się „gorączce złota” w Kalifornii albo brali udział w tępieniu amerykańskich Indian, którzy wcześniej pomagali im walczyć z Anglikami, czyszcząc etnicznie „Dziki Zachód” dla postępu cywilizacji, no i dla siebie w oparciu o tzw. Homestead Act podpisany w 1862 r. przez prezydenta A. Lincolna.
Po zakończeniu budowy First Transcontinental Railroad uroczystość z wbijaniem ostatnich gwoździ w podkład kolejowy, znanej z filmów historycznych i westernów, Kongres uchwalił w 1882 r. tzw. Chinese Exclusion Act wprowadzający poważne ograniczenia na imigrację Chińczyków do USA oraz, po wykonanej przez nich robocie, zakazujący im przybywania do USA do pracy. Jak by tego było mało, dodano jeszcze stały, jak wówczas zamierzano, zakaz nabywania przez Chińczyków–mężczyzn obywatelstwa amerykańskiego. W 1901 r. ten Chinese Exclusion Act został przedłużony na czas nieograniczony.
W 1907 r. wprowadzono w życie dwie nowe ustawy, jedna, Expatriation Act, postanawiała, iż Amerykanka, która wyjdzie za mąż za cudzoziemca traci obywatelstwo USA. Potwierdzono to później nową ustawą w 1922 r. Druga, zwana przekornie "Gentlemen's Agreement," będąca porozumieniem z Japonią, narzucała tej ostatniej ograniczenie emigracji do Stanów Zjednoczonych przez jej zobowiązanie do niewydawanie Japończykom udającym się do pracy w USA paszportów. W zamian obiecano Japonii zaprzestać prześladowania Japończyków już zamieszkałych w Kalifornii. Iście dżentelmeńskie porozumienie.
Ustanowiona w tym samym roku tzw. Komisja Dillinghama, publikuje kilka lat później 42-tomowy raport stwierdzający, iż imigranci z Europy południowej (głównie Włosi) oraz Europy Wschodniej (głównie Polacy oraz Żydzi) zagrażają społeczeństwu amerykańskiemu. Wkrótce potem, w 1920 r., wprowadzony zostaje w prawie imigracyjnym obowiązujący do dzisiaj, z późniejszymi modyfikacjami, system kwot imigracyjnych (Quota Acts of 1920s). Zaraz potem wprowadzono tzw. National Origins Formula, która ograniczając imigrację z Europy do 150 tys. rocznie ponowiła całkowity zakaz imigracji z krajów azjatyckich (National Origins Act i Asian Exclusion Act).
Dla ilustracji: Włochom przyznano rocznie 4 tys. wiz imigracyjnym, a Niemcom 57 tys. System kwotowy, ponieważ nie wypadało być już jak dawniej tak otwartym z religijnymi fobiami, uzasadniany był na postulatach eugeniki (od greckiego słowa eugenes = dobrze urodzony), tzn. uznania, że są mniej i bardziej wartościowe narody. System kwotowy w swej pierwotnej postaci został zniesiony dopiero w 1965 r., kiedy zastąpiono go systemem łączącym system kwotowy (kraje pochodzenia) z kategorii wizowych z systemem daty złożenia petycji tzw. priority date. Dlatego obecnie Europejczycy czekają na wizę imigracyjną krócej niż np. Hindusi czy Meksykanie, pomimo iż mają petycje imigracyjne złożone w tym samym dniu. Trudno jednak nie zauważyć, iż roczna kwota dla Polski wprowadzona w 1924 r., 5,982 imigrantów, pozostaje niemal niezmieniona do dnia dzisiejszego.
Do toczącej się dyskusji nad ewentualną nową ustawą imigracyjną, pozwalającą na nabycie pobytu stałego, wprowadza się dla celów politycznych oraz zapewne z powodów natywistycznych hasło straszak, iż ustawa taka ma umożliwić uzyskanie obywatelstwa amerykańskiego „nielegalnym” przebywającym obecnie na terenie USA. Pomija się przy tym kwestię, iż ewentualna ustawa imigracyjna ma dotyczyć tylko nabywania pobytu stałego a nie obywatelstwa. Dla wielu przeciętnych Amerykanów jest to wystarczający straszak, aby spowodować lub wzmocnić ich opór przeciwko uchwaleniu nowej ustawy imigracyjnej. Znalazł się nawet członek Kongresu, który za podstawę takiej zmiany uważa domniemany spisek terrorystów, którzy wysyłają kobiety w ciąży do USA, aby tu rodziły dzieci, które następnie wychowane za granicą za dwadzieścia, trzydzieści lat będą uprawiały terroryzm przeciwko Stanom Zjednoczonym.
Wspomniany projekt ustawowego lub konstytucyjnego wyeliminowania możliwości nabywania obywatelstwa przez dzieci urodzone w Stanach Zjednoczonych z rodziców bez stałego pobytu oraz rozmyślne mieszanie pojęć obywatelstwa USA ze statusem stałego rezydenta przypomina jako żywo przytoczone powyżej przykłady ograniczeń imigracyjnych opartych na kryteriach etnicznych. Co prawda są to tyko projekty, ale od czegoś trzeba zacząć. Najczęściej zaczna się, jak wiadomo, od projektu. Warto tu też wspomnieć, iż w tzw. „dobrych sferach” amerykańskich panuje od lat pogląd, iż prawdziwym obywatelem tego kraju jest tylko osoba pochodząca z rodziny, w której dziadkowie po obu stronach rodziców (matki i ojca) byli urodzeni w Stanach Zjednoczonych, najlepiej z anglosaskiej, niemieckiej lub nordyckiej rodziny. Taka miejscowa arystokracja bez tytułów. I wszystko to byłoby może w porządku, gdyby nie amerykańska mania pouczania innych krajów, połączona często z narzucaniem poglądu, iż rozwiązania prawne amerykańskie powinny być wzorem dla innych. Jak widać z powyższego przeglądu, niekoniecznie wszystkie.
Dr Leszek A. Sosnowski
Adwokat (25 lat praktyki w sprawach imigracyjnych) Law Office of Les A. Sosnowski 30 N. LaSalle (róg ulic LaSalle i Washington), pok. 3900, Chicago, IL 60602 Tel. (312) 726-1210. Zapraszam na stronę internetową www.lessosnowskilaw.com, gdzie można znaleźć liczne artykuły o tematyce imigracyjnej oraz odsyłacze (linki) do Biuletynu Wizowego, USCIS i Departamentu Pracy USA.